Lista złodziei

Lista marek, międzynarodowych korporacji, osób, firm i instytucji, które kradną moją własność intelektualną.
Bez zakupu praw autorskich, licencji, praw do adaptacji, w większości przypadków bez prowadzenia jakichkolwiek rozmów czy negocjacji.
Prawie wszystkie sprawy dotyczą komiksu „MARS 1977”. Lista jest dynamiczna – o kolejnych podmiotach dowiaduję się na bierząco.
Na końcu każdego z opisów podaję żądaną przeze mnie ( zaznaczoną na niebiesko ) wysokość odszkodowania kompensacyjnego. Numer mojego konta:
82 1050 1230 1000 0022 0879 5019

Wpłata wszystkich odszkodowań jest jednym z warunków wstępnych przywrócenia marki komiksu MARS. Nie mniej ważne jest ustalenie nazwisk osób odpowiedzialnych (szczególnie w przypadku wielkich korporacji) za opisaną niżej serię katastrof. Znam tylko niektóre z tych nazwisk. To te osoby mają płacić, a nie Bogu ducha winni pracownicy.

Czy moje podejście jest niesprawiedliwe?
Czy żądam za dużo?
Czy MAM PRAWO NIE ŻĄDAĆ takich sum przyczyniając się w ten sposob do dalszej demoralizacji/bezkarności wymienionych firm i globalnego biznesu?
Czy jeśli odpuszczę niektórym z nich, nie stworzy to precedensu na który powołają się pozostałe?
Jest jakiś inny, skuteczny sposób zapobiegania takim problemom w przyszłości? Jaki?
Czy omawiane tu przedsięwzięcia przedstawiam w niewłaściwym świetle?

Ich bezpośrednich inicjatorów, uczestników, inwestorów, udziałowców, świadków, oraz głównych rozgrywających zapraszam do rzeczowej i merytorycznej dyskusji – miejcie odwagę wydukać cokolwiek. Spróbójcie w zaistniałej sytuacji nazwać moje stanowisko „postawą roszczeniową”. Mój adres mailowy jest podany. Równocześnie zapraszam prawników, osoby gotowe do podjęcia mediacji, oraz każdego kto uważa, że ma coś sensownego w tej sprawie do dodania, lub po prostu chce/może pomóc. Jeśli ktoś widzi w tym tekście jakieś nieścisłości – również zapraszam do kontaktu. Najkorzystniejszą opcją DLA WSZYSTKICH jest dobrowolna wypłata odszkodowań.
Śiódme: Nie kradnij. Chytry traci podwójnie.

FORD MOTOR COMPANY/FORD FOUNDATION (koncern motoryzacyjny/instytucja finansowa)
Na podstawie pierwszej strony komiksu „MARS 1977” (na podstawie jednej tylko strony – absolutny rekord) FMC dokonał w 1999 roku zakupu Volvo Car Corporation – specjalnie na tą okazję wyodrębnionej spółki, części koncernu Volvo produkującej samochody osobowe.
W miarę rozwoju akcji komiksu (kiedy stało się jasne że to rozbudowana, wielowątkowa fabuła), Ford planował dokupywanie kolejnych marek tak, aby skompletować 8 – symbolizujących 8 planet Układu Słonecznego (przed publikacją komiksu, FMC był właścicielem tylko 3 marek: Ford, Mercury i Lincoln). W ten sposób powstało przedsięwzięcie znane w świecie motoryzacji jako Premier Automotive Group (PAG). Podkreślam: wszystko to odbywało się bez porozumienia ze mną, a więc – między innymi -bez świadomości jaki jest związek fabuły z samochodami! Kompromitacja i skandal bez precedensu – i nie mówię tego z satysfakcją, tylko z przerażeniem. Zakup samegotylko Volvo to 6,5 000 000 000 $ (słownie: sześć i pół miliarda dolarów). Na tej podstawie przypuszczam, że całość inwestycji (dokupione marki to Mazda, Jaguar, LandRover i Aston Martin) oscylowała w granicach 20, 30 miliardów $, być może więcej (według Wikipedii 17 miliardów $ – nie licząc Mazdy). Dla porównania: szacunkowy koszt załogowej wyprawy na Marsa to… 6 000 000 000 $ (w jedną stronę, pod egidą „Mars One”). Czyli mniej niż zakup Volvo przez Forda (!!!). I pomyśleć, wszystko to nie miałoby miejsca gdybym w pierwszej scenie narysował np Dodge’a, a nie Lincolna. Przypomnę, że Ford Foundation to instytucja powołana do walki z biedą. Praktyka pokazuje coś wręcz przeciwnego – walkę z biednymi. Żeby stawali się jeszcze biedniejsi. Za przywłaszczenie, zniekształcenie i zdewastowanie rozwiązań oraz elementów fabularnych i założeń marketingowych mojego projektu – nad którym pracowałem niemal przez całe lata 90-te, za zaprzepaszczenie historycznej szansy o charakterze cywilizacyjno-ogólnorozwojowym, za prowadzenie szpiegostwa gospodarczego zamiast dialogu i handlu (czego ostateczną konsekwencją był upadek projektu Forda plus gigantyczny kryzys na rynku motoryzacyjnym, m. in. bankructwo General Motors i Detroit), oraz za (i to jest z mojego punktu widzenia najcięższy zarzut, dotyczący wszystkich znajdujących się na tej liście korporacji) przyjęcie absurdalnej strategii permanentnego, bezterminowego rabunku efektów mojej pracy (zakładano, że komiks MARS będzie się ukazywał w Polsce nadal – jako darmowy instruktaż i dostarczyciel know-how; współpracy ani wynagrodzenia w jakiejkolwiek formie NIGDY MI NIE PROPONOWANO – ten „drobny” szczegół decyduje o tym że PAG było zwykłym przestępstwem, o niespotykanej dotąd skali. I to przestępstwem w stylu „Gangu Olsena”, jak czas pokazał) żądam od Ford Motor Company odszkodowania w wysokości 8 000 000 000 $ (słownie: osiem miliardów dolarów).

WILLIAM/BILL CLAY FORD (prezes Ford Motor Company)
Działania wyjaśniające jakie podjąłem to przede wszystkim korespondencja adresowana do zarządu Forda. Napisałem do prezesa długi, przyjacielski, pełen optymizmu (na wyjście z impasu) list, na który nie tylko nie odpisał (odpisał anonimowy urzędnik koncernu – kurtuazyjnie, o bezwartościowej treści), ale dodatkowo „pożyczył” z niego najcenniejsze elementy. Tak jakby nie dość „napożyczał” do tej pory. Chodzi mianowicie o wątki związane z przyszłością dużych korporacji motoryzacyjnych na świecie, w którym samochodów jest po prostu za dużo. Napisałem, że mam pomysł na bezbolesną transformację takiego koncernu. Okazało się, że wnuk słynnego Henry’ego Forda postanowił wyruszyć w trasę po Stanach z serią wykładów na ten temat. Nic jednak na tych wykładach konkretnego nie zaprezentował, bo i w moim liście temat ten został jedynie zasugerowany (szczegóły miałem przedstawić w trakcie bezpośrednich spotkań). 50 % honorariów jakie za to otrzymał ma wylądować na moim koncie.

JACQUES NASSER (jeden z byłych szefów PAG)
Nie wiem ILE ten libańsko-australijski manager otrzymywał w Fordzie miesięcznie, natomiast wysokość jego odprawy (wg Wikipedii) to 17 000 000 $. 15 000 000 $.

WOLFGANG REITZLE (jeden z byłych szefów PAG)
Niemiecki manager PAG. 50% honorariów w okresie pracy dla Forda plus 100% odprawy.

GENERAL MOTORS (koncern motoryzacyjny)
Sprawa z Fordem sama w sobie jest wystarczająco sensacyjna zarówno pod względem skali, znaczenia, jak i całego szeregu konsekwencji, w wielu pozornie nie związanych ze sobą dziedzinach. Jak się jednak okazało był to dopiero początek. Drugim po Fordzie „jeżdzcem apokalipsy” który liczył że będzie korzystać z mojej pracy nie płacąc był General Motors. Naturalnie też się przeliczył. Ponieważ posiadali więcej marek, zastosowano manewr odwrotny niż u Forda: przez dekadę (licząc od publikacji „MARS 1977”) GM eksponował na swojej stronie internetowej i w materiałach promocyjnych osiem marek (w tym oczywiście markę Saturn), pozostałe usuwając w cień (przytłumiona informacja o ich niewyrażnym istnieniu znajdowała się na podstronach). Żeby dodatkowo podkreślić intencjonalność swoich działań wprowadzili usługę OnStar która miała być dowcipnym nawiązaniem do polskiej marki. Jakoś do dzisiaj mnie ten dowcip nie śmieszy. Chociaż nie inwestowali tyle co Ford, to ciężar odpowiedzialności jest identyczny. Niewykluczone, że może wreszcie zacznę się śmiać kiedy GM wypłaci mi 8 000 000 000 $ (słownie: osiem miliardów dolarów).

VOLKSWAGEN GROUP (koncern motoryzacyjny/instytucja finansowa/rodziny Piech i Porsche)
„Trzeci jeżdziec apokalipsy”. Licząc, że kiedyś będzie wiedział po co, zachowuje swoje 8 marek do dziś. Nie zapłaci to się nie dowie. 8 000 000 000 $ (słownie:osiem miliardów dolarów).

SUPER8 (film, Paramount Pictures)
Na fali powyższych działań, w owczym pędzie globalny rynek został zalany szeregiem produktów nimi inspirowanych. Ci ludzie również nie wiedzieli o co chodzi. 50 % budżetu (promocji i produkcji) filmu „Super8”.

STR8 (marka kosmetyków)
Jak wyżej. Żądam równowartośći 50 % budżetu wprowadzenia, promocji i dotychczasowego utrzymania tej marki – w przypadku jej likwidacji, lub równowartość 80 % budżetu w przypadku kontynuowania obecności na rynku.

FORD (marka samochodów osobowych)
Za współudział w nieautoryzowanym przeze mnie projekcie 8 planet Ford Motor Company (Premier Automotive Group), bezprawnie opartym na motywach mojego komiksu – 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

LINCOLN (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

MERCURY (marka samochodów osobowych – zlikwidowana. Roszczenie względem prawnych spadkobierców)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

VOLVO (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

LAND ROVER (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

JAGUAR (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

ASTON MARTIN (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

MAZDA (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

GMC (marka samochodów osobowych)
Za współudział w nieautoryzowanym przeze mnie projekcie 8 planet General Motors, bezprawnie opartym na motywach mojego komiksu. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

PONTIAC (marka samochodów osobowych – zlikwidowana. Roszczenie względem prawnych spadkobierców)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

CADILLAC (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

SATURN (marka samochodów osobowych – zlikwidowana. Roszczenie względem prawnych spadkobierców)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

HUMMER (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

OPEL (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

BUICK (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

CHEVROLET (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

VOLKSWAGEN (marka samochodów osobowych)
Za współudział w nieautoryzowanym przeze mnie projekcie 8 planet Volkswagena, bezprawnie opartym na motywach mojego komiksu. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

AUDI (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

SKODA (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

SEAT (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

PORSCHE (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

BENTLEY (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

LAMBORGINI (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

BUGATTI (marka samochodów osobowych)
Jak wyżej. 10 000 000 $ (słownie: dziesięć milionów dolarów).

VOLVO AB
Ta sprawa jest najbardziej kuriozalna. Dzięki „MARS 1977”, z niczym nie wyróżniającego się producenta samochodów, grupa Volvo przeistoczyła się w konglomerat korporacji działających w takich obszarach jak przemysł kosmiczny i lotnictwo wojskowe (Volvo Aero), a obroty tej marki i zainteresowanie nią w skali globalnej wzrosły wielokrotnie. Volvo Ocean Race czy Volvo Marine to drobny wycinek z przedsięwzięć inspirowanych szczegółami fabuły mojego komiksu (wątki marynistyczne niewyjaśnione w pierwszym tomie). Kolejny przykład: zupełnie nowe marki ciężarówek wyłonione wewnątrz Volvo Trucks (obecnie ta sprawa przycichła, nie znalazłem jej w internecie).
Wszystko to wydarzyło się dzięki jednemu człowiekowi – dzięki mnie. Wiedzą o tym wszyscy: od szwedzkiej (niemiecko-szwedzkiej) pary królewskiej (którą serdecznie pozdrawiam), przez byłych i obecnych prezesów, akcjonariuszy, managerów wszelkiego szczebla, inżynierów, projektantów, na szeregowych fanach motoryzacji i mechanikach skończywszy. Do dzisiaj nie dostałem za to ani centa. A ile powinienem dostac? Nie mam pojęcia – ciągle, po 16 latach jestem w stanie nieustającego zdumienia tą bezczelnością. Na początek niech mi kupią dom w górach, żebym miał gdzie na spokojnie przemyśleć sytuację.

SOLANGE I KRZYSZTOF OLSZEWSKI
Częścią kulminacyjną operacji finansowych tworzących zaplecze „jezdzców apokalipsy” było przejecie polskiej marki Star przez koncern Man. Przejęcie i likwidacja. Plan był taki, żeby na miejsce Stara wstawić inną słoneczną w nazwie, tym razem pseudo-polską markę. W strategicznym interesie państwa niemieckiego, jak mniemam. I ten plan zrealizowano. W ten sposób powstał Solaris. Oczywiście przesadą byłoby nazywac tych państwa wprost złodziejami, ale powszechnie wiadomo, że także i oni dorobili się dzięki mojemu komiksowi. Wypada więc podzielić się pieniędzmi. Tymbardziej że im jako rodakom powinno bardziej zależeć na sukcesie mojego przedsięwzięcia. Dwie opcje do wyboru: powrót Solarisa do nazwy Neoplan plus 5 000 000 zł, lub pozostanie przy nazwie Solaris plus 20 000 000 zł (w tej wersji mogę dorzucić nowe logo Solaris gratis, obecne jest koszmarne).

Przemysł motoryzacyjny/ podsumowanie. Na wypadek, gdyby ktoś jeszcze nie zrozumiał co właściwie zaszło: wymienione wyżej firmy wolały całkowicie bezsensownie wyrzucić w błoto łacznie około 80  M I L I A R D Ó W  $ niż zapłacić mi 50 – 60  T Y S I Ę C Y  $ (najwyżej tyle bym wówczas sobie zażyczył) – zapewniając tym samym zielone światło swoim przedsięwzięciom. (Dzisiaj, przy obecnej sytuacji na rynku m.in. medialnym, żeby naprawić szkody wyrządzone przez tych idiotów potrzebne będą znacznie większe środki). Ponieważ wszystko o czym tu mowa dotyczy bezpośrednio podstaw kulturowych zachodniej cywilizacji, zamiast zielonego światła zapewnili sobie (jak wiemy bardziej światu niż sobie) przewlekły, globalny kryzys gospodarczy, zmieniający swoje postacie nieprzerwanie od początku XXI wieku. Ktokolwiek jest w stanie to skomentować? Ilu psychiatrów, przez ile dekad musiało by tych ludzi leczyć? Szokująca niewdzięczność, chciwość, głupota, nieodpowiedzialność i arogancja! Bo raczej trudno to wszystko nazwać niedopatrzeniem czy nieporozumieniem. Pojęcie defraudacja odnalazło dla siebie zupełnie nowy wymiar. W tamtym czasie jedynymi koncernami samochodowymi, które proponowały mi współpracę były Renault i Toyota.

THE WALT DISNEY COMPANY (koncern medialny)
W kategorii firm medialnych korporacja Disney okradła mnie w najszerszym zakresie, najperfidniej, na 4 rożnych płaszczyznach, ustanawiając swoim postępowaniem wzorzec plagiatu ukrytego (taki do wstawienia w Sevres pod Paryżem):

1. Film „Misja na Marsa” („Mission to Mars”, Touchstone Pictures, 2000 r., reż. Brian De Palma) to conajmniej 9 elementów z komiksu „MARS 1977”, nieobecnych w dotychczasowych utworach fabularnych (literatura, film, komiks, gra) związanych z planetą Mars:

  • Twarz Marsjańska z fotografii sondy Viking (już sam ten element jest decydujący, bez „Twarzy” tego filmu praktycznie by nie było)
  • zatrudnienie De Palmy (zarówno ten, jak i wcześniejsze moje komiksy zawierają odniesienia do starych filmów De Palmy. Tak więc De Palma zawdzięcza mi tą fuchę,  ale jednocześnie decyzja ta świadczy o skrajanej niekompetencji managerów koncernu – reżyser ów nie miał nic wspólnego z s.f., co nieuchronnie odbiło się na jakości tego „dzieła”; jego filmy o telekinezie nie są zaliczane do typowej s.f.)
  • motyw szaleństwa na Marsie (który nota bene nie został w pierwszej części komiksu sprecyzowany, a w zw. z tym błędnie zinterpretowany przez autorów filmu)
  • motyw konfrontacji głównych bohaterów z tajemniczą katastrofą marsjańskiej ekspedycji
  • motyw jedynego ocalałego z tej katastrofy astronauty
  • scenę z zakłóconym (i ostatecznie przerwanym) przekazem video tegoż astronauty (w komiksie jest to kluczowa dla całej fabuły scena)
  • umiejscowienie akcji w Regionie Cydonia („Twarz” oraz ostatnia strona komiksu)
  • motyw wielkiej ciemnej chmury nad Regionem Cydonia (również ostatnia strona komiksu)
  • nawiązania do (cytaty z) dwóch konkretnych filmów:”2001:odyseja kosmiczna” i „Bliskie spotkania III stopnia” (czyli skopiowano nie tylko pomysły, ale nawet „międzyartystyczny dialog”!)

Dla pełniejszego zobrazowania sytuacji: jeden (conajmniej jeden) ze scenarzystów tego filmu jest/był również scenarzystą komiksów współpracującym w tamtym czasie z koncernem wydawniczym Dark Horse Comics. W pierwszej połowie lat 90tych intensywnie korespondowałem z tą firmą, po czym niespodziewanie przerwałem ten kontakt, nie podając przyczyn (powód był banalny: matura i egzaminy na studia; ponieważ na studia nie zdałem za pierwszym razem – powód uległ przedłużeniu. Już jako student kompletnie zapomniałem o Dark Horse Comics) – przyznaję, to był nietakt z mojej strony. To, plus publikowanie w następnych latach moich komiksów w Polsce (zamiast kontynuacji marszu na rynek amerykański), mogło wywołać u tych osób nieufność, której odległą konsekwencją są elementy scenariusza filmu „Misja na Marsa”. W atmosferze konsternacji, chcąc ODGADNĄĆ tajemnice mojego scenariusza, ci państwo zadali sobie trud przejżenia komiksów na których się wychowałem (chodzi o komiksy Grzegorza Rosińskiego) przy okazji redukując i deprecjonując moje horyzonty intelektualne do literatury obrazkowej. Stąd poszczególne sceny filmu:  

  • ujęcie olbrzymiej skały uderzającej w podłoże, tuż za plecami postaci na pierwszym planie (kadr z komiksu Thorgal – Alinoe
  • pomysł budowli jako części tkwiącego w ziemi statku kosmicznego, co zostaje odkryte przez bohaterów dopiero po wejściu do środka (Thorgal – Wyspa Lodowych Mórz)    
  • nawet scena nietypowego pojawienia się otworu wejściowego do tej budowli jest oparta na tym samym fragmencie Thorgala    
  • jedna z końcowych scen filmu pochodzi z zakończenia komiksu „Szninkiel” (pokazanie ewolucji życia na Ziemi w przyspieszeniu)

Ważne: komiksy Rosińskiego (a tymbardziej mój komiks), jako produkt europejski są w USA mało znane (ciekawe że ta zasada nie obowiązuje również w drugą stronę), więc amerykański widz nie miał możliwości wychwycenia podobieństw.

WSZYSTKIE POZOSTAŁE fragmenty scenariusza również pochodzą z innych utworów: piknik astronautów z „Dnia Zagłady”(„Deep Impact”), „płyn do odddychania” z filmu „Otchłań”(„Abyss”), „wniebowzięty wybraniec” w ostatniej scenie – ze wspomnianych już „Bliskich spotkań…”. Nawet plakat do filmu jest kopią kompozycji graficznej jednego z plakatów „Powrotu Jedi” (kolor niebieski zastąpiono czerwonym). Podsumowując smętną sprawę niemądrego i szkodliwego filmu „Misja na Marsa”: również i Ennio Morricone nie pomoże kiedy się nie wie czy chce się zrobić horror czy bajkę. A dlaczegóż to się nie wie? Bo przeczytało się TYLKO pierwszy tom komiksu! Film był robiony na szybko, na kolanie, na zlecenie. Czyje? Kogoś, kto na podstawie powierzchownej (a co za tym idzie – fałszywej) analizy moich intencji – sklasyfikowanych najwidoczniej jako „niecne” – chciał zdyskredytować moją pracę: prewencyjnie, podejrzliwie, na wszelki wypadek. Zamiast tego ośmieszył ideę podboju kosmosu, zadrwił z państwa Stany Zjednoczone, zniszczył jedną z największych reżyserskich legend w historii kina. Trzy samobóje na raz. A wystarczyło w sposób cywilizowany kupić ode mnie prawa. A nawet wystarczyło ze mną porozmawiać. No ale na głupotę jak wiadomo nie ma rady.

2. 1923 to data powstania koncernu. Do 1998 nie interesowali się Marsem – a przypomnę, że początek podboju Czerwonej Planety to lata 60-te. Nie powstał w Disneyu – największym koncernie medialnym świata – żaden produkt na ten temat. Natomiast od 1998 powstają rocznie średnio 1 lub 2 pełnometrażowe, wysokobudżetowe filmy o Marsie. Wszystkie wyjątkowo bzdurne i bezwartościowe. Co takiego stało się w tym 1998 roku? Któryś z łazików rozjechał marsjańską dżdżownicę? Po raz enty odkryto zacieki w rowie ? Nic z tych rzeczy: 1998 to data publikacji mojego komiksu; mówiąc precyzyjniej – przyczyną jest padająca tam kwestia o Królewnie Śnieżce (czyli sztandarowym dokonaniu Disneya)i 12 krasnoludkach. Od dawien dawna bowiem każdy korpoludek wie, że krasnoludków było 7 a nie 12. O co więc chodzi z tymi cyframi w „MARS 1977”? Nie zapłacicie odszkodowania – nigdy się nie dowiecie. Dodam, że motyw kasety VHS z filmem Disneya wprowadziłem do scenariusza żeby uzyskać efekt kontrastu (czytelnik domyśla się, że podmieniona kaseta zawiera treści całkowicie odmienne od rysunkowego filmu dla dzieci), a nie w celu oddawania hołdu klasykowi. Disneyowcy tego zabiegu nie zrozumieli, więc nie potrafili go powtórzyć, nawet za pomocą tylu filmów. Ale jednocześnie poczuli się nim wywołani do tablicy – stąd ten monstrualny plagiat.

3. Marka „CARS”, utworzona również na fali „jeżdżców apokalipsy”, jest inicjatywą opartą na tym samym błędnym przeświadczeniu co wszystkie powyższe: że będzie ją czym wypełniać nie płacąc, nie komunikując się ze mną, udając że mnie nie ma, kradnąc. Otóż nie będzie. Nic o nas bez nas. Podobnie jak podczas klecenia scenariusza „Mission to Mars”, przewertowano moją przeszłość i cóż tam znaleziono? Jeden z głównych wyznaczników fabularnych „MARS 1977” zakorzeniony jest w moim przezwisku z dzieciństwa: Gazik ( Gaz, rosyjska marka samochodowa ). Przesłuchiwali kolegów z podwórka czy jak? Tutaj nagle się okazało (o zgrozo!), że logo Gazika to również logo „Christine” (Plymouth Fury z filmu Johna Carpentera), a celowe przekształcenie nazwiska tego reżysera (Carpainter) to czarny koń mojego projektu i jedna z głównych postaci „MARS 1977”. Tak oto powstało zasadnicze nadużycie „CARS” – logo. Proszę zauważyć, że przy kontynuacji („PLANES”) żadnego pomysłu w tym zakresie już nie wygrzebali. Bo niby skąd. „TRACTORS”, „ELEVATORS”, „TOSTERS”, „LAWN MOWERS”, „ELECTRIC TOOTHBRUSHES”, „CHAINSAWS” – to moje rekomendacje dla dyżurnych geniuszy w Disneyu. Można brać za darmo. Logiem „TRACTORS” proponuję zaszczycić stylizowany krowi placek z lotu ptaka. Ewentualnie stylizowany ptasi klocek z lotu krowy. Uwaga na marginesie: niejaki Dan Brown w „Kodzie DaVinci” zabrnął z tym logiem w jeszcze głębsze maliny niż korpoludki bredząc ludziom na całym świecie o symbolice płci – „dowiedzieliśmy się” skąd się wzięła Gwiazda Dawida oraz że (w domyśle) logo Citroena to symbol homoseksualizmu. Nie dość że są to wyssane z palca idiotyzmy, to jeszcze płaci się za nie temu człowiekowi bardzo przyzwoite sumy (Brown i „Kod DaVinci” będą osobnym punktem na tej liście).  Wyrażnie dostrzegalną motywacją do utworzenia marki „CARS” była nie tyle niewiedza, co wręcz obawa co do charakteru tematu „samochód” w moim projekcie (oprócz sprawy Carpentera, podtytuł „1977” – oraz wspomnianą już pierwszą stronę komiksu – można kojarzyć np z thrillerem „The Car” z 1977 roku). Sięgając do swojej ograniczonej wyobrażni wieszczyli multiplikację grozy a’la Christine/TheCar/Duel, więc dla przeciwwagi (znowu prewencyjnie – wciąż bez pomysłu) postawili na głupawe kino familijne. Żenada.

4. Po wyjściu z pokazu prasowego „Misji na Marsa” atmosfera stała się niezdrowa i uznałem, że do czasu wyjaśnienia sprawy realizację scenariuszy kolejnych części MARSA trzeba zawiesić. Uderzyłem wtedy do „Gazety Wyborczej” z pomysłem utworzenia dodatku (weekendowego tygodnika) do tej gazety, publikującego wyłącznie komiksy. Zatem czwarta (i mam nadzieję że ostatnia) odsłona Disneyowskiego złodziejstwa to polskie „podwórko”, czyli – w porównaniu z trzema poprzednimi – skala mikro. Listownie opisałem redaktorom barwną wizję tygodnika, szczególny nacisk kładąc na promocję polskich autorów oraz na korzyści jakie (w obliczu konfrontacji z nowymi mediami) niesie ze sobą sojusz prasy codziennej z komiksem, jako formą przekazu i narracji wizualnej. Deklarowałem gotowość tworzenia historii opartych na dowolnych założeniach, w dowolnych konwencjach, projektów nie związanych z moją dotychczasową działalnością (na wypadek, gdyby komuś ta działalność z jakichś powodów nie odpowiadała). W odpowiedzi – nie zapraszając mnie do współpracy – ignoranci zrobili disneyowski tygodnik o nazwie „Komiksowo” – typowe połączenie świństwa z partactwem w stylu wsiowa warszawka. Nie obrażając rdzennych warszawiaków (powiedzmy sobie szczerze, niektórzy rdzenni warszawiacy to też wsiowa warszawka) oraz rdzennych farmerów trzymających się swoich kompetencji, o wsiowej warszawce będzie tu jeszcze sporo. Tak więc między myszkami M. i kaczorami D. można było w „Komiksowie” natrafić może na jednego polskiego autora. I to takiego niezbyt zdolnego (żeby przypadkiem nie przyćmił Geniuszu Disneyowskiej Sieczki). Po kilku latach partactwo słusznie wyzionęło ducha.

Ktoś w „Wyborczej” jednak przez ten czas kieszeń sobie napełniał.

Disney/podsumowanie. Dla jasności: Walt Disney wielkim artystą był. Wizjonerem swoich czasów, przemysłowcem rozrywki i pionierem nowych kierunków rozwoju: był. Wzorem dla innych – w tym dla mnie – był. Pozostawił po sobie kawał świetnej roboty, odszedł i nie wróci. Jednak to co przyszło po nim : kłębowisko żmij, pasożytów, degeneratów, darmozjadów bez wizji i polotu, drobnych złodziejaszków na dyrektorskich stołkach nie jest czymś na co sobie zasłużył. Chaotycznie i nadmiernie rozbudowana, kulturowo dryfująca korporacja Disney jest w obecnym kształcie jednym z wiodących zagrożeń dla rozwoju ludzkości, paradoksalnie stała się zabójcą najzdrowszych podstaw kapitalizmu: innowacyjności i przedsiębiorczości. Monumentalnym ogłupiaczem mas marnotrawiącym talenty na skalę przemysłową i międzynarodową. Odzwierciedla podnoszone ostatnio zagrozenia ze strony sztucznej inteligencji. Jest jak wysypisko odpadów radioaktywnych składowanych pod szyldem Galeria Handlowa. Proces nawarstwiających się przez dekady patologii w międzynarodowych koncernach – strukturalnych, strategicznych, związanych z przejęciami, negatywną selekcją, szpiegostwem gospodarczym, protekcjonizmem, biurokracją, rozmyciem odpowiedzialności, zawłaszczaniem praw autorskich – w przypadku Disneya jest modelowy: np ciągnący się latami proces o prawa do Kubusia Puchatka; tudzież „Gwiezdne Wojny” podpisane Disney – to tak jakby nową płytę AC/DC podpisać Chopin. Tak, to na pewno Fryderyk te riffy skomponował. I przejściówy. Po prostu wyszedł z grobu i Nokturny z Żelazowej Urny natrzaskał. Nie przyglądając się sobie z zewnątrz, z dystansu, Amerykanie (korporacyjni) sami likwidują dorobek poprzednich pokoleń, przy okazji niszcząc wszystko dookoła – np takich jak ja. Dlatego w tym jednym punkcie Listy Złodziei poza standardowym roszczeniem finansowym zwrócę się do władz USA z listem otwartym (podstrona Wyrównywanie Rachunków). Żądam likwidacji marki „CARS” stanowiącej nadużycie wobec przeszłosci (klasyk Carpentera) oraz przyszłości (komiks MARS). Równowartość sumy budżetów (produkcji i promocji): „CARS”(wszystkie produkty) i „Mission to Mars”.

BRIAN DE PALMA (reżyser „Mission to Mars”)
Decency !!! Decency is not a deal, it isn’t an angle, or contract, or hustle. Decency is what your grand mother told you. It’s in your bones! Now go home and be decent, Brian. Be decent.

GAZETA WYBORCZA (dziennik) (Patrz: THE WALT DISNEY COMPANY, punkt 4). 90 000 zł.

PORTAL DEON.PL/WYDAWNICTWO WAM Ta sama historia, co z „Wyborczą”. Wchodzę tam z komiksami i mówię: „Szczęść Boże, skierował mnie tutaj jezuita, ojciec Górecki. Powiedział że jestem WAM tu potrzebny. Może byśmy nawiązali współpracę, komiksy religijne chętnie porysuję!”. A oni „Nie, nie, nie. Góreckiego znamy, ale żadnych komiksów nie będziemy drukować!”. Ledwo stamtąd wyszedłem – drukują komiksy na potęgę, ale nie moje. Nie chcę od WAS za to żadnych pieniędzy. Karą niech będzie upublicznienie tej informacji. Oraz trwanie w klubie AA (Amatorszczyzna & Anachronizm).

POLITECHNIKA KRAKOWSKA/WYDZIAŁ ARCHITEKTURY
Rok 1997. Jan Paweł II na pielgrzymce w Polsce. Aby ZAOSZCZĘDZIĆ na kosztach projektu ołtarza, uczelnia (zapewne na zlecenie miasta Kraków) podaje taki temat na egzaminie wstępnym. Jest to ten sam rodzaj oszczędności jaki praktykuje pasażer bez biletu. Nazywa się kradzież. Ołtarz wybudowano wg mojego pomysłu (piramida),zgadzały się nawet dodatki, detale. Do dzisiaj nie wiem kto został „autorem” i ile za to dostał. Rok 1998. Projekt pachołków, na pierwszym roku (pachołki to te słupki zagradzające wjazd, przytwierdzone do ulicy). Kilka tygodni po tym jak oddałem projekt, identyczne słupki zamontowano na krakowskim rynku (dzisiaj pewnie już są inne). Szybko ewakuowałem się z tej uczelni. Czy w Krakowie nadal zostaje się architektem tylko pod warunkiem, że jest się dzieckiem tamtejszego architekta? 90 000 zł.

ROVIO ENTERTAINMENT (producent gry Angry Birds)
Skoro nie można okradać nowych, przeszukiwanie i okradanie moich starych rzeczy stało się (po PAG) standardem dla wielu rozmaitych podmiotów gospodarczych, korporacji. Projektując ikonkę/logo/layout „Angry Birds Star Wars 2”, Rovio sięgnęło po jedną z okładek „Felka Kartofelka” (znanego m.in. z łódzkich konwentów komiksowych) – Vader z procą, hełmofon bez tułowia celujący „w kamerę”. Sposób sparodiowania Vadera nie jest podobny. Jest identyczny. 50 000 $.

KABARET MORALNEGO NIEPOKOJU (w składzie z Pakosińską)
„Nieznana Historia Polski” (komiks z lat 90tych) – pomysł całościowego sparodiowania historii Polski jest mój i Jana Czubaka. KMN użył go w programie TVP „Historia Polski według Kabaretu Moralnego Niepokoju”. Poszczególne odcinki „NHP” mają swoje odpowiedniki w scenkach programu. Zgadzają się nawet niektóre kadry (np kadr rozpoczynający – „niezmierzone puszcze”, scena z kosynierami, lub pierwsze kadry „Powstania Listopadowego”), sposób zestawiania wydarzeń historycznych ze współczesnymi oraz fakt, że jest to w dużym stopniu parodiowanie specyfiki przekazywania wiedzy historycznej, a nie tylko historii jako takiej. Jeden z ich najlepszych programów, wydatnie pomógł im w karierze, co miało przełożenie na finanse. Siostrzany program „Historia Świata według KMN” to również plagiat – filmu Mela Brooksa. Z tym że akurat Mel Brooks ma tyle pieniędzy że może to ignorować. Nie wiem ile chce Czubak, ja chcę 90 000 zł.

c d n…

Aleksander Ogaza, 2015.